(Ewa Krogulska, Tatento): Porusza Pani trudne zagadnienia – tematy od których rodzice zwykle uciekają, bo nie potrafią o nich mówić. Wydaje im się, że dzieci nie zrozumieją śmierci, smutku, przemijania, że dzieciństwo jest czasem beztroski, które powinno chronić dzieci przez trudnymi sprawami. Czy faktycznie można uniknąć rozmowy na ten temat? Czy jest sens chronić dziecko?
Elżbieta Zubrzycka: Jeśli głębiej się nad tym zastanowić, dojdziemy pewnie do wniosku, że temat śmierci częściej dotyka dzieci niż nas dorosłych. Otoczone rówieśnikami żyją w świecie wypełnionym kotkami, pieskami, chomikami i innymi stworzeniami, które traktują na prawach niemal członków rodziny. Te zwierzątka chorują, umierają, odchodzą, a mali opiekunowie muszą poradzić sobie z ich stratą. Dzieci zauważają rzeczy i zdarzenia, na które my dorośli, w pewnym sensie znieczuliliśmy się – ptaszki, które wypadły z gniazda, rozjechane psy, koty, lisy, jeże leżące przy drodze, nieżywe owady jak tytułowy śliczny motylek. Dodajmy, że mali uczniowie przebywają w dużych grupach ludzi, często większych niż ich rodzice. W szkole, do której chodzi kilkaset dzieci i naucza kilkudziesięciu nauczycieli szybko rozchodzą się informacje o chorobach i śmierci członków rodziny. Takie sensacje szybko obrastają w nieprawdziwe, budzące lęk informacje. Lepiej wcześniej je sprostować.
Kiedy dziecko jest w stanie zrozumieć pojęcie śmierci?
Wcale nie tak wcześnie, bo w zasadzie po 10 roku życia. Tym łatwiej mu stworzyć sobie błędne wyobrażenia, siebie obwinić za coś co się stało. Na przykład jeśli powiemy, że pies odszedł, ono może zrozumieć, że kiedyś wróci i czekać, nie móc dokończyć procesu żałoby po ukochanym zwierzątku. Jeśli w rodzinie o osobie zmarłej powiemy, że odeszła w pokoju, dziecko może zażądać, że od dzisiaj będzie spać w kuchni, bo tam się nie umiera. Dodajmy do tego te wszystkie niemądre opowieści o tym, co może dziać się z człowiekiem po śmierci, na przykład że obudzi się zakopany pod ziemią itp. Nie będę przytaczać sposobów, jakimi ludzie straszą się nawzajem, tylko po co te strachy naszemu dziecku? Lepiej wcześniej otwarcie z nim porozmawiać, przekazać, co my na ten temat sądzimy, przekazać mu nasze związane z tym emocje. Będzie odporne na cudze. Stąd tytuł dla rodziców „TRUDNE PYTANIA Jak rozmawiać o stracie, tęsknocie i dziecięcych lękach. Pogodnie i optymistycznie”
Pani książki wydają mi się odpowiednie dla dzieci trochę starszych takich 5-7 letnich. Co z młodszymi dziećmi, które również mogą mieć styczność z takimi problemami?
Tak, książka „Motylek”, a także zahaczająca o temat śmierci „Mały wielki przyjaciel” są adresowane do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Mniejszym dzieciom przede wszystkim przekazujemy nasz nastrój. One niewiele jeszcze wiedzą o świecie, to, co my im pokażemy i wyjaśnimy, bezkrytycznie przyjmują, bo nie mają jeszcze swoich poglądów ani doświadczeń. Dlatego takie ważne jest, abyśmy najpierw sami się uporali ze swoimi lękami, złymi nastrojami, a potem przekazali dziecku spokój i optymizm. Zawsze, w każdej sytuacji można znaleźć słowa pocieszenia i pokazać dobrą przyszłość.
Jak już Pani wspomniała, książka pt. „Motylek” składa się z dwóch części. Jedna z nich to opowieści dla dzieci, druga to taki poradnik dla rodziców. Z czym rodzice mają największą trudność w rozmowie z dzieckiem?
- Jak już wcześniej wspomniałam, to bardzo ważne, aby rodzice sami przemyśleli, co sądzą o stracie, tęsknocie, śmierci i życiu po śmierci. Podobno w Polsce około 30% osób wierzy w reinkarnację. Jak odpowiedzieć dziecku na pytanie o to, co się dzieje z człowiekiem po śmierci? W książce, teraz również, proponuję rodzicom, aby byli z dzieckiem szczerzy. Powiedzieli mu, co oni sądzą, ponieważ uważają taki pogląd za najbardziej prawdopodobny, a zarazem żeby przestrzegli, że inni mogą myśleć co innego na ten temat. Przedstawić też cudze punkty widzenia, by dziecko wiedziało, jak zareagować, kiedy się z nimi spotka. Na przykład, że są ludzie, którzy nie wierzą w Boga ani w życie po śmierci, albo inaczej nazywają swojego boga, inaczej opisują niebo czy raj, do którego być może udadzą się po śmierci. Jeszcze inni wierzą w reinkarnację. Jednak wszystkie religie zachęcają do stawania się lepszym człowiekiem, choć czasem różnie to opisują. Dziecko i tak przyjmie wiarę swoich rodziców, a przez różnice lepiej ją pozna i w ewentualnych dyskusjach z innym dziećmi będzie mogło powiedzieć: nikt nie wie na pewno jak jest naprawdę, ale ja wierzą, że… Dlatego to takie ważne, żeby rodzice zgodzili się wewnętrznie na lęk, który przeżywają przed śmiercią, uświadomili sobie swoje poglądy, znaleźli dla nich dobre podstawy, a potem doświadczyli na sobie, że ten lęk zmalał! Wtedy staną się rzeczywistym wsparciem dla swoich dzieci, przełamią tabu milczenia.
Smutek, frustracja, złość to emocje niepożądane – boimy się ich, nie potrafimy ich zaakceptować, wolelibyśmy ich nie okazywać. Nie lubimy ich także u naszych dzieci. Ale przecież w prawdziwym życiu nie da się od nich uciec. Jak można wspierać dziecko w ich przeżywaniu?
- Emocje to bardzo ważny temat. Dobrze jest wiedzieć o nich jak najwięcej, bo to często może nam pomóc. Otóż każdy z nas od czasu do czasu spotyka się ze stratą: czy to będzie zgubiony portfel, skradziony rower, odejście ukochanego zwierzątka czy przeprowadzka do lepszego mieszkania – przejdziemy przez tumult uczuć. Pogodzenie się ze stratą to pięć faz, podczas których przeżywamy silne i skrajnie różne emocje. Możemy nawet myśleć, że coś niedobrego – psychicznie – się z nami dzieje. Kiedy znamy te fazy, wiemy czego możemy oczekiwać i mniej dziwimy się temu, co się z nami dzieje. Po stracie najpierw nie wierzymy, zaprzeczamy temu, co się stało. Potem popadamy w złość. W następnej fazie staramy się odwrócić nieuniknione, cofnąć czas, negocjować z Panem Bogiem, nie tracić nadziei, że to, co się stało, jakoś się naprawi. Po okresie negocjacji przychodzi smutek, żal, tęsknota. W wypadku poważnych strat przeżywamy depresję. W końcu godzimy się z tym, co się stało i odzyskujemy spokój. Powraca radość życia, chęć kontaktów towarzyskich. Podsumowując, kiedy przeżywamy stratę, wszystkie uczucia są „dozwolone”, mogą pojawiać się w różnej kolejności, odchodzić, powracać, najważniejsze, byśmy cały czas pamiętali, że w końcu przyjdzie pogodzenie się ze stratą, ukojenie i powróci chęć do życia. Pogodna perspektywa daje siły do poradzenia sobie z tym, co jest trudne.
Jest wiele książek, które pomagają zrozumieć emocje. Dzieci wiele się z nich nauczą, a rodzice, czytając maluchom, jeszcze więcej. Dlatego bardzo polecam nie tylko „Motylka” czy „Miłość czy chciwość”, ale również „Jak pomyślę, tak zrobię” o tym, w jaki sposób nasze przekonania i myśli wywołują określone uczucia oraz „Po co się złościć”, książkę, która pomaga odróżnić sytuacje, w których złość jest dobra i potrzebna od tych, kiedy wyłącznie szkodzi. Obie książki to ciekawe opowiadania ilustrujące powstawanie uczuć oraz część praktyczna pozwalająca na lepsze ich zrozumienie i wzięcie pod kontrolę.
Dziękuje za rozmowę.