Każda z nas prędzej, czy później przechodzi przez mniejszy lub większy koszmar porannego wstawania, mycia, ubierania się i wychodzenia z domu. Zwykle rano nie mamy czasu, spieszymy się do pracy albo musimy wyprawić dzieci do przedszkola lub szkoły na określoną godzinę. Czasami wszystko idzie, jak po maśle, czasami doprowadzone na skraj rozpaczy, mamy ochotę udusić nasze własne potomstwo. W każdym razie mi się to zdarza! A przynajmniej zdarzało mi się, dopóki w moim życiu nie pojawiła się Pozytywna Dyscyplina. Dzięki niej zrozumiałam, dlaczego moje dziecko czasem nie chce współpracować, jak moje zachowanie wpływa na jego zachowanie i co mogę zrobić, by tę współpracę uzyskać.
Uświadomiłam sobie, że czasem mówię, wychodzimy i… przypominam sobie, że nie mam telefonu i bezładnie biegam po domu w jego poszukiwaniu, przy okazji poprawiam włosy przed lustrem, pociągam usta szminką, grzebię w torebce upewniając się, że włożyłam tam kluczyki do samochodu, czyli jednym słowem robię wszystko tylko nie wychodzę. A przecież przykład jest najważniejszy. Dzieci przede wszystkim uczą się obserwując, a nie słuchając. Skoro ja nie wychodzą, to i one uznają, że nadarza się pierwszorzędna okazja, by się jeszcze trochę pobawić, pograć na tablecie albo poganiać się z mamą w berka. Zatem lekcja pierwsza, żeby dziecko wyszło z domu, najpierw muszę wyjść ja.
Kiedy już tak się spieszę, zaczynam się oczywiście denerwować. Dopada mnie stres. Wszystko się rozjeżdża. Wydaję sprzeczne polecenia z szybkością karabinu maszynowego. Nikt nie wie, o co mi chodzi. Nikt właściwie nie słucha. Nie tylko mi, ale i innym odskakuje klapka i wtedy jakiekolwiek logiczne wywody nie wchodzą w grę. Dlaczego, o tym właśnie opowiada Joasia Baranowska, edukatorka Pozytywnej Dyscypliny na filmie, do którego link znajdziecie pod artykułem. A przecież mogłoby być tak pięknie, mogłabym mieć plan. Ale nie taki zwykły plan. Specjalny grafik, który stworzyłabym razem z dzieckiem, właściwie to ono by go stworzyło przy mojej pomocy. Zawierałby wszystkie czynności, które trzeba wykonać, by wyjść z domu, takie jak wstanie z łóżka, ubranie się, umycie się, zjedzenie śniadania. Może nawet mogłabym pozwolić mojemu dziecku najpierw ubrać się, a potem umyć. Może nawet zmieściłby się tam czas na poranną zabawę, zakładając, że będziemy trzymać się ustalonego czasu i reguł. Czyli ja wyznaczam pewne ogólne granice i daję wytyczne, a moje dziecko w ramach tych granic dokonuje wyboru. Lekcja druga, plan rządzi, a ja nie muszę nieustannie mówić, co trzeba zrobić.
A może faktycznie coś jest nie tak. Może moje dziecko czuje się źle? Może coś go boli. Może po prostu mu się nie chce. Brzydka pogoda, ja właściwie też chętnie zostałabym w domu i nigdzie nie szła. Po prostu zatrzymam się na chwilę i sprawdzę. Zapytam. Wczuję się w jego sytuację. Zobaczę świat z jego perspektywy i dam mu znać, że wiem, jak to jest w takiej sytuacji. Robię tak i w ośmiu przypadkach na dziesięć to pomaga. Problem znika, złe zachowanie ulatnia się i możemy jak normalni ludzie, a nie troglodyci z epoki kamienia łupanego, wyjść z domu. Lekcja trzecia, czasem wystarczy zatrzymać się na chwilę, zobaczyć świat z perspektywy dziecka i dać mu o tym, znać. To może zaoszczędzić nam dużo gadania i mnóstwo czasu.
Między innymi tego właśnie dotyczy Pozytywna Dyscyplin. Dzięki niej zrozumiesz, dlaczego dzieci zachowują się źle i poznasz skuteczne techniki, które pozwolą ci przetrwać podbramkowe sytuacje. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, już dziś wejdź na stronę naszego projektu na Polak Potrafi i kup książkę w przedsprzedaży. Chcemy wydać w Polsce książkę o Pozytywnej Dyscyplinie oraz karty technik Pozytywnej Dyscypliny, aby każdy rodzic mógł poznać skuteczne techniki wychowawcze, które ułatwią mu życie i sprawią, że rodzicielstwo będzie po prostu przyjemniejsze.
Link do filmu znajdziesz tu!