Na osiedlu Konwaliowym, na obrzeżach wielkiego lasu stał piękny, biały dom z czerwonym dachem. W tym domu mieszkała Ola z mamą, tatą i rodzeństwem. Dziewczynka lubiła spędzać czas na podwórku, bawiła się z siostrami w dom, gotowały zupę z liści i smażyły jajecznicę na plastikowej patelni, z jajek, które w tajemnicy przed mamą dawała im babcia Ela.
No właśnie- babcia Ela, o niej nie można zapomnieć, musicie ją poznać. A była to niby zwyczajna babcia, ale nie do końca. Dla swoich wnuczek była jak królowa, dobra wróżka, czasami księżniczka a niekiedy, pod nieobecność rodziców jak trochę starsza, kochana mama. Mieszkała w starym, drewnianym domku naprzeciwko domu Oli. Kiedyś w tym domku wychowywała się jej mama. Pachniało tam drewnem, świeżymi kwiatami i jeszcze czymś, najpyszniejszymi pod słońcem obiadkami, świeżo upieczonym chlebem i ciastem truskawkowym. Babcia Ela miała siwe włosy związane w kok, była już przecież staruszką i jak to mówiła mama „przeżyła już swoje, dlatego wygląda, jakby pomalowała włosy w paski”. Przeżyła swoje? Dziewczynki nie bardzo rozumiały, co to znaczy, ale widocznie to nic złego, skoro tylko ma szare włosy i chodzi z laską.
Miała okrągłą, zawsze uśmiechniętą buzię, nosiła spódnice w kwiaty, robiła na drutach szaliki i sweterki dla swoich małych dziewczynek i ciągle śpiewała. Ola najbardziej lubiła te chwile, kiedy babcia brała ją na kolana i uczyła nowych piosenek i wierszyków, o siostrzyczce i braciszku, o Ani, która ukuła się w palec różą i o babci, która nie pracuje. Czasami babcia śpiewała tez inne piosenki, najbardziej lubiła taką, która dla dziewczynek była jakaś smutna, mimo że mówiła o pałacu za górami, w którym nikt nie płacze i przemijają w nim wszystkie troski, do którego babcia się kiedyś wybierze. Ale dobry humor szybko wracał, wystarczyło, że babcia zrobiła Oli na brzuszku „Idzie raczek nieboraczek” albo zagrała w „Tosi- łapci” i powiedziała ze śmiechem, że jeszcze nigdzie się nie wybiera:) Nawet jeśli mama i tata byli w domu babcia często odwiedzała dom Oli, albo oni całą rodziną szli do babci. Ola bardzo lubiła zostawać tam na noc i spać pod puchową kołdrą tuż przy starym kominku. Dopiero niedawno przeprowadzili się z rodzicami do nowego, białego domu, wcześniej mieszkali razem z babcią.
Czy zima, czy lato z babcią zawsze można było bawić się na całego. Uczyła, jak piec pyszne ciasta, przyrządzać konfitury z truskawek, sadzić kwiaty w ogrodzie. Zimą nawet lepiła z wnuczkami bałwana i śnieżki a latem zabierała nad rzekę i kupowała latające balony z Kubusiem Puchatkiem i watę cukrową.
Przyszło kolejne lato, zbliżał się rok szkolny, Ola szła do pierwszej klasy. Była bardzo podekscytowana, kupiła już piórnik, zeszyty i książki. Chciała pokazać to wszystko babci Eli, jak zwykle pobiegła na ganek pod czereśnią, gdzie babcia najbardziej lubiła przesiadywać. Ola była trochę zdziwiona, gdy nie zastała tam babci. Pomyślała, że może jest w domu, nie myliła się, babcia odpoczywała na łóżku przy kominku.
-Zmęczyłaś się babuniu? Pytała Ola, i pokazała jej swój nowy piórnik i książki. Babcia cieszyła się, że Ola idzie już do szkoły, miała dla niej nawet prezent, pamiętnik, w którym napisała taki wierszyk:
„Gdy będziesz starą babcią
Okulary na nos włóż
Weź do ręki pamiętnik swój
I przeczytaj podpis mój”
Kochanej Oli- babcia Ela
Dziewczynka bardzo się ucieszyła z tego prezentu, właśnie uczyła się pisać, a jej starsza siostra miała już taki pamiętnik a w nim mnóstwo wierszyków od koleżanek.
-To wspaniały prezent babciu!
Powiedziała Ola i mocno uściskała babcię.
Zaczął się rok szkolny, Ola chodziła już do szkoły, każdego dnia po lekcjach biegła na ganek, żeby opowiedzieć babci co przydarzyło się jej w szkole. Od dłuższego czasu coś się jednak zmieniło, babcia nie siedziała już na ganku tylko ciągle leżała, ale zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Troszeczkę osłabł jej głos a czasami, gdy myślała, że nikt nie widzi krzywiła twarz i cichutko mówiła, że coś ją boli. Każdego dnia była coraz chudsza i słabsza, nie piekła już chleba i nie robiła konfitury z truskawek, mimo że tata przywiózł ich całą skrzynkę.
-To niepodobne do naszej babci, przecież zawsze to ona zajmowała się przygotowywaniem obiadów, robiła przetwory, i już dawno nie zrobiła nic na drutach.
Żaliły się mamie dziewczynki.
-A może babci znudziły się już zabawy z nami?
Myślały zaniepokojone
Mimo to codziennie odwiedzały babcię, przecież tak bardzo ją kochały, a ona za każdym razem obdarowywała je uśmiechem i opowiadała piękne historie, od czasu do czasu śpiewała piosenki, ale już nie tym samym, bo słabszym i łamiącym się głosem.
Któregoś dnia do babci przyjechało dużo gości, ciocia Ania i ciocia Zosia ze swoimi dziećmi. Ciocia Ania i ciocia Zosia to siostry mamy Oli, wszystkie były córkami babci Eli. Ciocie rozmawiały o czymś z mamą i z tatą Oli ze smutnymi twarzami, mama ukradkiem ocierała łzy, tatuś ją pocieszał. Ola wiedziała, że nie można podsłuchiwać, ale zaniepokoiła się tym, że mama płacze. Usłyszała tylko, jak ciocia Ania mówi, że są już wyniki badań babci Eli, że ma jakiegoś raka czy coś takiego.
Babcia ma raka? Zastanawiały się dzieci, bo Ola o wszystkim powiedziała rodzeństwu. Skąd go wzięła? Kupiła gdzieś prawdziwego raka? Ale po co, przecież on ma szczypce i nie jest taki miły jak kot czy pies? A może cioci chodziło o tego raczka, w którego babcia bawiła się z wnukami? Ale dlaczego mama płacze kiedy mówią o raku babci?
Ola nie mogła dłużej tego znieść, gdy tylko goście pojechali do swoich domów zapytała mamę, o co chodzi z tym dziwnym rakiem babci. Mama odpowiedziała, że to chyba najwyższy czas, żeby porozmawiać z dziećmi. Tego było już za wiele, mama i tata mają tajemnicę i są jacyś smutni, na dodatek babcia jest taka słaba i nie przychodzi już domu Oli.
Mama starała się mówić spokojnie i z trudem powstrzymywała łzy. Jednym tchem opowiedziała dzieciom, dlaczego ostatnio jest tak smutno i dziwnie.
Okazało się, że ten rak to nie jakiś zwierzak tylko taka choroba, na którą zachorowała babcia Ela. Czasami można ją wyleczyć, ale u babci nikt jej wcześniej nie rozpoznał i teraz żadne lekarstwa już jej nie pomagają. Mama powiedziała też, że na to samo chorował dziadek Tadzio, ale Ola nie poznała go, bo zmarł tuż po ślubie mamy i taty, a kiedy ktoś umiera to przestaje już mówić, oddychać, ruszać się i wtedy trzeba go pochować na cmentarzu. A później odwiedzać jego grób, stawiać kwiatki i znicze. Ola przypomniała sobie, jak razem z babcią chodziła na grób dziadka Tadzia a babcia zaśpiewała cichutko piosenkę o pałacu, uśmiechnęła się do zdjęcia dziadziusia i pomachała tak, jakby dziadek to wszystko widział, a na zdjęciu był taki młody, uśmiechnięty i dostojny, piosenka brzmiała jakoś tak: „Tam ja mam pałac, tam poza górami…, gdzie łzy nie płyną, wszystkie troski przeminą…”. Ola nagle zrozumiała, że w tym pałacu chyba czeka na babcię dziadek Tadek i dlatego babcia nie smuciła się przy grobie, tylko uśmiechała do zdjęcia.
-Czy to znaczy, że babcia też umrze?
Zapytała zaniepokojona Ola.
-Mama powiedziała, że każdy z nas kiedyś umrze, ale babcia przez tą chorobę umrze trochę wcześniej, niż wszyscy myśleliśmy. Mama wyjaśniła też, że rak spowodował, że babcia nie może chodzić i siedzieć na tarasie, je zupki jak dla niemowlaczka, bo ciężko jej przełykać jedzenie i prawie nie mówi, bo ten rak jest w jej brzuszku i gardle. Ola była strasznie zła na tego raka, popłakały się razem z mamą i padły sobie w ramiona.
–Mamusiu, a kiedy babcia umrze? Zapytała dziewczynka.
-Tego nikt nie wie Olu, ale lekarze mówią, że zostało jej najwyżej kilka tygodni życia.
-Mamo, czy to znaczy, że babcia pójdzie do tego pałacu, o którym śpiewała i będzie prawdziwą królową, a dziadek królem?
-Mama uśmiechnęła się przez łzy i powiedziała:
-Wiesz kochanie, dla babci to miejsce, do którego pójdzie, gdy umrze przypomina pałac i na pewno wierzy, że będzie tam szczęśliwa. Słyszałaś przecież, że cieszyła się zawsze, gdy śpiewała tą piosenkę. Ona nie boi się tego, że umrze, czasami jest smutna i płacze, bo bardzo boli ją gardło i brzuszek. Ale Ty, jeśli tylko chcesz możesz jej troszeczkę pomóc, a na pewno będzie szczęśliwa. Możesz też sobie o niej przypominać, gdy popatrzysz na coś, co Ci kiedyś podarowała, na jej zdjęcie lub przypomnisz sobie któryś z wierszyków, którego Cię nauczyła.
Mama i Ola poszły do domu babci tuż po kolacji, mama karmiła babcię Elę a Ola podawała jej wodę do picia. Później uczesała czarno- szare włosy babci i zaśpiewała jej piosenkę o pałacu. Na policzku babci Ola zauważyła łzy, ale zdecydowanie mocniej niż kropelki na twarzy promieniał szeroki uśmiech babci. Ola uśmiechnęła się i mocno ją przytuliła. Powiedziała, że zawsze będzie o niej pamiętać i bardzo, bardzo ją kocha i kiedyś może spotkają się w tym pałacu za górami, w którym żadna z nich nie będzie już płakać.
Mijały dni, tygodnie, babcia była coraz słabsza. Pewnego dnia przyjechała karetka i zabrała babcię do szpitala. Kilka godzin później zadzwonił telefon, tata chyba przeczuwał, kto dzwoni i szybko podniósł słuchawkę. Wyszedł do drugiego pokoju, po chwili wrócił, był smutny, ale nie płakał. Zawsze powtarzał, że chłopaki nie płaczą, chociaż Ola zauważyła, że w oku kręci mu się łezka. Powiedział ze spokojem w głosie, że kilka minut temu babcia umarła. Przestało bić jej serduszko. Tata przytulił mamę, która rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtedy Ola podeszła do mamy, objęła ją i powiedziała:
-Pamiętasz mamo, powiedziałaś mi kiedyś, że jeśli chcemy, aby ktoś z nami został na zawsze, nawet jeśli umrze możemy przypomnieć sobie to, co było miłe kiedy byliśmy razem z babcią Elą. Ja pamiętam wierszyk, o tym że babcia już nie pracuje i może odpoczywać i jej ulubioną piosenkę, o pałacu, już teraz babcia do niego poszła i na pewno się cieszy, za chwilę dostanie koronę i spotka się z dziadkiem Tadkiem. I mam przecież pamiętnik i ten różowy sweterek, który zrobiła mi na drutach, nie wyrzucę go nawet, jak już będzie na mnie za mały. A Tobie przecież babcia zrobiła fioletowy szalik, a z szalika się nie wyrasta mamo, możesz nosić go każdej zimy; )
Mama kolejny raz uśmiechnęła się przez łzy i pogłaskała Olę po głowie, była trochę spokojniejsza.
Wieczorem rodzice powiedzieli dzieciom, co teraz stanie się z babcią. Za kilka dni miał być pogrzeb, starsza siostra Oli była kiedyś na pogrzebie wujka taty, Ola nie wiedziała jeszcze na czym to polega. Tata opowiedział jej, że podczas pogrzebu ciało babci będzie leżało w pięknej, drewnianej skrzyni, czyli trumnie, wyłożonej białym materiałem i poduszeczkami jak przystało na królową. Później na cmentarzu elegancko ubrani panowie włożą ją do wielkiego dołu i przysypią piaskiem, a na tym miejscu postawią pomnik, tak jak dla dziadka Tadka, żeby każdy pamiętał o babci Eli. Tata wyjaśnił też dzieciom, że niektórzy mogą wtedy bardzo głośno płakać, bo ostatni raz widzą babcię. Nie namawiał Oli ani jej rodzeństwa, aby szli na pogrzeb, dzieci jednak bardzo chciały pożegnać się z babcią.
Na pogrzebie było bardzo smutno, wszyscy ubrani na czarno, płakali, ocierali łzy. Ola wtulona w tatę nuciła piosenkę o braciszku i siostrzyczce, której nauczyła ją babcia Ela, a gdy panowie w czarnych garniturach wkładali trumnę do dołu Ola pomachała w jej kierunku i cichutko powiedziała:
-papa kochana babciu, teraz będziesz prawdziwą królową w swoim pałacu za górami!
Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące. Ola często chodziła do starego domu babci żeby posiedzieć na jej łóżku przy kominku lub pobujać się w fotelu pod czereśnią. Bardzo tęskniła za babcią, nie mogła jej przytulić ale pamiętała jej wierszyki i piosenki, razem z mamą zapisały je w pamiętniku, który kiedyś dostała od babci, tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś miała zapomnieć którejś zwrotki; )
Gdy zakwitły pierwsze kwiaty Ola zrobiła z nich wielki bukiet i razem z mamą zaniosły go na grób babci Eli. Ze zdjęcia babcia uśmiechała się takim samym uśmiechem jak wtedy, kiedy razem robiły dżem truskawkowy albo sadziły kwiaty w ogrodzie.