Klenner z zasady zalecał przyjmowanie 4 g witaminy C w I trymestrze, 6 g w drugim i min. 10 g w trzecim. Dzieci jego pacjentek przychodziły na świat zdrowe, nie miały żółtaczki, a mamy unikały nacięcia krocza, krwotoków oraz anemii.
Witamina C m.in. zmniejsza ryzyko infekcji, a tym samym wspomaga ciało przyszłej matki w przyjęciu nowego obciążenia, jakim jest ciąża. Na podstawie swoich doświadczeń klinicznych, dr Robert Klenner dowodził, że przyjmowanie 10 g witaminy C na dobę przez jego pacjentki przed ciążą przeciwdziałało poronieniom, zwłaszcza jeśli wcześniej miały do nich skłonności oraz zaburzeniom genetycznym u ich dzieci.
Dzieci urodzone na jego oddziale tak bardzo swoim dobrym stanem różniły się od innych, że zaczęto je nazywać „Vitamin C Babies".
Pytany o to, czemu inni lekarze rodzinni i położnicy nie stosują suplementacji witaminą C u swoich pacjentek, Klenner odpowiadał, że nie ma pojęcia, bo w jego ocenie graniczy to z zaniedbaniem lekarskim.
Trudno się dziwić temu stwierdzeniu, gdy przeczyta się jego raport, z którego wynika, że jego pacjentki:
- właściwie nie skarżyły się na skurcze nóg,
- raczej nie miały rozstępów,
- rodziły sprawnie i mniej boleśnie,
- właściwie nie wymagały nacięcia krocza,
- nie miały krwotoków,
- nie wymagały cewnikowania,
- goiły się szybko,
- unikały anemii,
- odzyskiwały elastyczność pierworódki,
zaś ich dzieci:
- rodziły się wyjątkowo silne, spokojne i zainteresowane światem dookoła,
- nie wymagały resuscytacji,
- nie miały problemów z odruchem ssania (nawet w słynnym przypadku amerykańskich czworaczków, które piły mleko już od drugiej doby).
Czerpiąc z doświadczeń dr Klennera oraz wykładów dr Humphries od dawna trąbię wśród moich znajomych w ciąży, żeby zwiększały dawkę witaminy C, bo nawet jeśli jej nie zażywały przez większość ciąży, mogą wciąż liczyć na happy end, bo przecież uzupełnienie poziomu kwasu askorbinowego w osoczu następuje dość szybko. Nawet więc jeśli noworodkowi stwierdzono żółtaczkę, dzięki odpowiednio wysokiej i szybkiej suplementacji witaminą C można spowodować jej odwrót nawet w ciągu jednego dnia.
Za każdym razem, gdy słyszę że moja znajoma lub klientka dostała wypis ze szpitala już w dobę po stwierdzeniu żółtaczki noworodkowej, ze wzruszenia szklą mi się oczy.
Chciałabym, żeby wszystkie mamy, ginekolodzy, położnicy, położne i doule o tym wiedzieli – odpowiednia suplementacja witaminą C dosłownie ratuje ciąże i porody. Komu miałoby na tym zależeć bardziej, niż nam?
A jeśli zastanawiasz się, jak wcisnąć w siebie albo w swoje dziecko dużą dawkę witaminy C bez protestów i bez bólu żołądka, możesz wypróbować syrop Miód Malina Witamina, który własnoręcznie kręcę od lat dla mojej chorowitej czwóreczki. Syrop zawiera tylko trzy składniki: warmiński miód, surowe maliny i kwas askorbinowy. Jest w 100% naturalny, całkiem surowy, super skoncentrowany i naprawdę pyszny. A rozpuszczony w wodzie gazowanej tworzy pyszną lemoniadkę. W jednej łyżeczce do herbaty zawiera 1000 mg witaminy C. To miła odmiana dla połykania garści końskich tabletek :)