Może macie ochotę na opowieść pewnej babci, która bardzo dużo wie o zwierzętach? Jeśli tak, to posłuchajcie bajki dla dzieci o pewnej panterze. Przekonajcie się, co ciekawego spotkało ją na drodze...
Dzisiejszą nadesłała babcia Maria - dzięki niej poznacie zwierzę tajemnicze, drapieżne i nie jesteśmy pewni, czy aby napewno przyjazne. Jeśli chcecie się przekonać, to wskakujcie na kanapę i zamieniajcie się w słuch.
Z leśnej gęstwiny najpierw niepewnie wynurzyła się jedna czarna łapa, później druga czarna łapa, aż wreszcie w całej swej okazałości pojawiła się mała Czarna Pantera. Zalękniona rozejrzała się dookoła. Była już bardzo zmęczona i bardzo głodna. Od dłuższego czasu szukała swojej mamy, która poprzedniej nocy wyruszyła na polowanie, by zdobyć dla nich pożywienie. Niestety, dotychczas nie powróciła z tej wyprawy. Na próżno nasza bohaterka wypytywała o nią każdego napotkanego zwierzaka. Nikt jej od tamtej pory nie widział i nikt niczego o niej nie słyszał.
– Las się skończył, a mamy nigdzie nie widać – prychnęła zdezorientowana.
Niespokojnie przestępowała z łapy na łapę i nerwowo machała ogonem. Nie wiedziała co dalej począć i dokąd ma się udać. Do tej pory zawsze była przy niej mama, która w chwili zagrożenia ostrzegała ją i w razie potrzeby broniła. W jej obecności, wśród drzew i pod osłoną nocy zawsze czuła się bezpiecznie i poruszała zwinnie. Teraz w środku dnia stała na skraju lasu i przyglądała się otwartej, nieznanej sobie przestrzeni. Nigdy tak daleko nie oddalała się od rodzinnego domu. Nigdy wcześniej nie była zupełnie sama. Nigdy dotąd nie czuła się tak opuszczona. W końcu po dłuższym zastanowieniu postanowiła szukać dalej. Ruszyła do przodu chociaż serce biło jej ze strachu coraz mocniej i mocniej.
– Muszę bardzo uważać, żeby mi się łapy ze strachu nie poplątały – Czuła, że za chwilę wpadnie w panikę, lecz starała się nadal poruszać z gracją i pewnością siebie. – Lewa przednia, prawa tylna, prawa przednia... Nie poradzę sobie sama! Lewa tylna, prawa auć...
– Przy mamie czułam się tak bezpiecznie i swobodnie. Teraz jestem widoczna i bezbronna na tym obcym terenie – Zachlipała bezradnie, lecz niemal natychmiast, przypomniała sobie przestrogi mamy i powiedziała głośno:
– Silniejsze zwierzę może chcieć mnie w każdej chwili zaatakować, żeby zdobyć pokarm dla swoich dzieci. Może to zrobić również człowiek, by zdobyć moje piękne futerko. Jestem więc czujna i w porę zauważę grożące mi niebezpieczeństwo. – I tak, sama sobie dodając otuchy, nawet nie zauważyła jak znalazła się nad brzegiem rzeki. Pierwszy raz w życiu zobaczyła tak dużo wody na raz. Zaciekawiona podeszła więc bliżej i zanurzyła w niej swój pyszczek.
– Brrrr... jaka zimna... – Otarła się łapką i rozejrzała uważnie po okolicy. Drugi brzeg rzeki był taki bliski, a jednocześnie taki niedostępny.
– A jeśli tam jest moja mama i potrzebuje pomocy? – ponownie podeszła do wody i ostrożnie zanurzyła w niej łapkę.
– Uważaj, bo się nią pobrudzisz! – dobiegł do niej piskliwy głosik. To mały Królik wołał z przeciwnego brzegu. Skakał przy tym tak zabawnie jakby koniecznie chciał wzbudzić zainteresowanie swoją postacią. – Nie wchodź do wody, bo się rozpuścisz! – ciągnął dalej zaczepnie – Nie przedostaniesz się na drugi brzeg rzeki... Pantery nie potrafią pływać!
– Skoro Pantery nie pływają, a ja jestem Panterą to ja także nie umiem pływać. Już nigdy nie odnajdę mamy. Już na zawsze pozostanę sama. Nie chcę być sama! – pomyślała i była już bliska płaczu, gdy dobiegły ją dalsze słowa rozzuchwalonego Królika:
– Ja się ciebie nie boję. Nic mi nie możesz zrobić. Nie dopadniesz mnie, bo jesteś po drugiej stronie rzeki i nie umiesz pływać – prowokował Królik.
- Czy nikt nie nauczył tego malca dobrych manier? Też mi bohater, który kpi sobie z innych wtedy, gdy jest w bezpiecznej odległości. Zobaczymy co zrobi, gdy stanie ze mną oko w oko? – rozgniewana Pantera wskoczyła do wody.
– Nie będziesz mi mówił, co mogę, a czego nie mogę zrobić... Nie będziesz mi mówił co umiem, a czego nie umiem. Jak nie umiem to się nauczę... – płynąc mamrotała pod nosem. Pomimo odczuwanego lęku starała się możliwie miarowo poruszać swoimi łapami tak, jak to robiła wtedy, kiedy szła. „Lewa przednia, prawa tylna, prawa przednia, lewa tylna. – Ja wszystko mogę. Nawet mogę bez trudu przedostać się na drugi brzeg, to wcale nie jest trudne a woda wcale nie jest taka zimna... – dodawała sobie odwagi, patrząc jednocześnie prosto w oczy zuchwalcowi. Myślała tylko o tym, by przepłynąć rzekę a im bliżej była celu, tym stawała się spokojniejsza. Ze zdziwieniem obserwowała jak Królik – tak dotąd odważny – teraz trząsł się ze strachu jak osika na wietrze coraz bardziej i bardziej. Tak bardzo, że nawet nie mógł ruszyć się z miejsca. Gdy już wreszcie dotarła do niego, zręcznie przygniotła go swoją czarną ociekającą wodą łapką i krzyknęła:
– Czy teraz już wiesz, że Pantery świetnie pływają? Ten brak wiedzy będzie cię drogo kosztować! – przy tych słowach z wdziękiem i z dumą otrząsnęła się z wody, oblizała znacząco i... już chciała zaspokoić swój głód, gdy przez głowę jak błyskawica przemknęła jej myśl... „Z jednej strony... pełny brzuszek, z drugiej strony... moja urażona duma, z trzeciej strony... zasłużył sobie na karę, z czwartej strony... gdyby nie jego zachowanie nie wskoczyłabym do głębokiej wody i teraz nie byłabym na drugim brzegu... To jego kpiny pozwoliły mi pokonać własny lęk, lęk przed nieznanym. Wskoczyłam do głębokiej wody i nie utonęłam. Przekonałam się, że umiem pływać. On już teraz też wie co to strach, bo czuje go na własnej skórze. Wcześniej drwił ze mnie i wyśmiewał się a teraz sam jak wygląda? Pewnie nawet nie potrafi pływać. Po co to robił? By sprawić mi przykrość?
W tym samym czasie w głowie Zajączka również kotłowały się zgoła inne myśli. Jeszcze przed chwilą taki zadziorny i prowokujący, teraz w obliczu zagrożenia stał się pokorny:
- Przecież ta piękna, potężna Pantera pokazała, że jak się chce to można pokonać lęk... Powinienem wziąć z niej przykład... – rozumował logicznie jakby nagle zapomniał o patowej sytuacji, w której się z własnej winy znalazł. – To był mój błąd. Moje zachowanie nie było ani ładne, ani eleganckie i zasługuje na surową karę. Dlaczego nie słuchałem tego, co mówili mi moi rodzice? Przecież uczyli szacunku do wszystkich stworzeń, tych małych i tych większych, tych starszych i tych młodszych, ładniejszych i brzydszych, bardziej sprytnych i zupełnie nieporadnych. A ja co zrobiłem? – kontynuował swoje rozważania. – Na dodatek zapomniałem o własnym bezpieczeństwie! Oj, gdybym tylko miał szanse uratować swojecżycie to nigdy więcej nie postąpiłbym tak nikczemnie. Gdybym tyko miał jeszcze jedną jedyną... – nie dokończył swojej myśli, bo nagle tuż obok rozległ się donośny, nieznany mu głos:
- Maleńka, jeżeli dłużej będziesz tak siedziała i myślała o tym co było, to nie zauważysz tego, co się teraz obok ciebie dzieje…
- Ojej, Mama! – zawołała uradowana Pantera i w jednej chwili zapomniała o Zajączku, który natychmiast wykorzystał tę wyjątkową podarowaną przez los okazję i co sił w nogach czmychnął w stronę odległego lasu.
– Gdzie byłaś? Nic Ci się nie stało? Jesteś.... jesteś zupełnie sucha! Jak się tutaj dostałaś nie mocząc swojego futerka? – pytała zdziwiona i niesamowicie szczęśliwa.
- Niedaleko stąd rzeka się przewęża i powalone drzewo, łączy jej dwa brzegi. Można po nim przejść na drugą stronę. – wyjaśniła mama tuląc i głaszcząc swoją jedyną córeczkę.
- Gdybym tylko wcześniej wiedziała o tym drzewie...
- Gdybyś wiedziała, że się przewrócisz, to byś się położyła. A gdybyś się nie przewracała, to nigdy nie nauczyłabyś się podnosić. Jakbyś wiedziała o kładce, to nie odkryłabyś tak szybko, że umiesz pływać. Gdybyś, gdybyś, gdybyś... Kochanie, czas skończyć to gdybanie. Teraz musimy się skoncentrować na drodze powrotnej i na uczcie, którą specjalnie dla ciebie przygotowałam. Rozłożymy się wygodnie na naszym ukochanym drzewie i porozmawiamy o tym, co się nam ostatnio przydarzyło. Jesteś taka odważna i tak świetnie poradziłaś sobie beze mnie. To wielkie szczęście mieć taką dzielną córeczkę jak Ty. Jestem z ciebie bardzo dumna.
Razem wracały, a mała Panterka też czuła jak rozpiera ją duma. Zdała przecież bardzo trudny egzamin.
bajkę nadesłała: Maria, Babcia Martusi i Roberta
© 2021 E-maNufactura