Rodzice Bajki piszą

Ważka - przyrodnicza bajka dla dzieci

Jesteście w podróży i zapomnieliście ulubionych książek? A może szukacie ciekawej bajki na wieczór? Zapraszamy do nas - zapewniamy, że dzisiaj bajka dla dzieci będzie bardzo ciekawa!

Już za moment odbędzie się niezwykła podróż! Dzisiejsza bajka dla dzieci będzie o niezwykłym owadzie - będzie to opowieść o ważce. Wiecie kim jest i gdzie żyje? Musicie się koniecznie przekonać. Zapraszamy do spędzenia kilku chwil z nami.

 

Bajka dla dzieci pt. "Ważka"

 

Po paru latach spędzonych w wodzie larwa Ważki poczuła naglą potrzebę dokonania zmian w swoim życiu. Znała już każdy zakątek swojego jeziora i każdego jej mieszkańca i była bardzo ciekawa jak jest gdzie indziej. Podpłynęła więc do najbliższej trzciny i zaczęła wdrapywać się po jej łodydze. Gdy tylko wynurzyła się ponad powierzchnię wody poczuła, że coś chce ją porwać. Nie wiedziała, że to sprawka wiatru, bo jeszcze nigdy nie opuszczała swojego naturalnego wodnego środowiska. Przerażona instynktownie mocno przylgnęła do podłoża.
– Co mam zrobić? Wrócić czy zostać? – zawahała się drżąc z niepewności. –  Ten świat przede mną jest inny, nieznany…  chyba niebezpieczny. Ledwo się w nim znalazłam, a już coś mnie atakuje! 

Na powrót było już jednak za późno.  Nasza larwa odkryła ze zdumieniem, że dzieje się z nią coś dziwnego, a zarazem coś bardzo intrygującego. Otóż, pod wpływem słonecznych promieni otulająca ją osłonka zaczęła pękać.  Powoli, ostrożnie wysunęła z niej swoją małą główkę i z zaciekawieniem zaczęła rozglądać się dookoła. Gdy wiatr troszeczkę przycichł, odważnie wydostała się z ograniczającego ją pancerza. Teraz mogła przyjrzeć się sobie uważnie i stwierdzić, że jej dotychczasowa postać ulegała całkowitej przemianie. Nie była już larwą.
- Mam zupełnie inne nóżki i coś mi wyrosło po bokach. To coś powoli rozkłada się i jest takie mokre, i ciężko mi tym poruszać...  Do czego to jest mi potrzebne? – zapytała zdziwiona.
-  To twoje skrzydła... – usłyszała głos pochodzący nie wiadomo skąd. Rozejrzała się dookoła, ale nikogo nie zobaczyła oprócz Słońca, które nagle wyjrzało zza chmurki. Czując muśniecie jego ciepłych promieni, przeciągnęła się i rozpostarła swoje skrzydełka. Były długie, wąskie, i pięknie się mieniły. Patrzyła na nie z zachwytem nawet nie próbując ukryć radości wynikającej z ich posiadania. 
–  Musiałam zrzucić z siebie osłonkę, żeby dostrzec jaka jestem piękna. ale przecież nie spędzę całego życia przyczepiona do łodygi podziwiając swoją urodę  – zaśmiała się sama z siebie. – Jak mam skrzydełka, to po coś je mam – zauważyła słusznie. – Teraz muszę sprawdzić, po co?

Początkowo poruszała nimi powoli i bardzo niepewnie, ale gdy już nabrała wprawy i mogła nimi obracać we wszystkich kierunkach podekscytowana wniosła się do góry. Zachwycona swymi nowymi umiejętnościami szybowała w powietrzu. Poruszała się przy tym z niezwykłą swobodą i sprawnością. Gwałtownie zmieniała kierunek lotu, by za chwilę zawisnąć nieruchomo w jednym miejscu, a chwilę później lecieć do tyłu. Wydawało się, że tańczy wraz z wiatrem, który jeszcze nie tak dawno budził jej przerażenie. Oddawała się całkowicie przyjemności latania. Czuła się wolna i piękna. Była szczęśliwa, bo rozpoznała swoje możliwości i odkryła swoje umiejętności. Nauczyła się latać!

– Ojej, przecież nie spędzę całego życia na lataniu i podziwianiu swojej sprawności – znowu zaśmiała się sama z siebie i z uwagą rozejrzała się dookoła. - Cały świat stoi przede mną otworem, więc pora wyruszyć w drogę.

I tak opuściła rejon jeziora i wkrótce znalazła się nad przepiękną bajecznie kolorową polaną. Nie była tam sama. Wokół niej unosiły się w powietrzu inne stworzenia. Jedne ledwie widoczne, inne duże. Jedne brzydsze, inne  ładniejsze. Jedne szare, inne pięknie ubarwione. Szczególną uwagę zwróciła na piękne, kolorowe, zwiewne i pełne gracji fruwające istoty. Wydawały się jej być takie same jak ona. Pomyślała, że to musi być jej rodzina za którą tak bardzo tęskniła. Nie znała ani swojego taty, ani swojej mamy, która pewnego pięknego dnia złożyła jajeczko na zanurzonej wodnej roślince i odleciała na zawsze nie wiadomo dokąd. Nie znała również swojego rodzeństwa, nawet nie miała pojęcia czy je w ogóle ma. Była zupełnie sama, więc widok szczęśliwych fruwającym rodzin sprawiał jej wielką radość. 
- Kim jesteś? – usłyszała pytanie.   

- Jestem piękna tak jak Ty i umiem fruwać tak jak Ty. Jestem więc taka sama jak Ty. - Nie pytam jaka jesteś. Tylko kim jesteś. Ja jestem Motylem, a ty nie jesteś Motylem, bo masz długie i wąskie skrzydełka zupełnie inne niż ja – powiedział Motyl, który bacznie jej się już od dłuższego czasu przyglądał. Zauważył jednak, że jego słowa zasmuciły ją, więc dodał szybciutko:  - Nie martw się. Ta polana dlatego jest taka piękna, że rosną na niej różne gatunki roślin... i dlatego, że odwiedzają ją różne zwierzęta...  i dlatego, że fruwają nad nią różne owady i ptaki. Życie było by nudne, gdybyśmy wszyscy byli jednakowi – uśmiechnął się do niej przyjaźnie po czym z gracją odfrunął w swoją stronę.
- To nieprawda! Ja też jestem Motylem! -  krzyknęła jeszcze za nim. Była zła, ale po chwili zastanowienia dodała szeptem: - Muszę to sprawdzić! Może rzeczywiście nie jestem motylem.  Ale jeżeli nie jestem motylem, to kim jestem? Przecież jeżeli nie jestem motylem to wcale nie oznacza, że jestem gorsza albo brzydsza... Muszę wrócić nad jezioro, tam w jego lustrze zobaczę jak naprawdę wyglądam.

I tak gnana wewnętrzną potrzebą odkrycia kim jest naprawdę, szybko znalazła się nad taflą swojego jeziora. Spojrzała w dół, ale właśnie w tym samym momencie przelatywał nad nią jakiś samotny Motyl i nasza Ważka wzięła jego obicie za swoje. 
- A więc to ja mam rację! Jestem Motylem! Tamten Motyl pewnie był już stary i źle widział – ucieszyła się i postanowiła wrócić nad łąkę, żeby mu to powiedzieć. Na próżno jednak go wypatrywała. Nie było go nigdzie, za to na jej drodze niespodziewanie pojawiła się grupka małych rozbrykanych motylków.
- Ej ty, co robisz wśród naszych kwiatów – zapytał jeden z nich. 
- Jestem Motylem – odpowiedziała z godnością.
- Nie pytaliśmy kim jesteś, tylko co tu robisz... a Motylem na pewno nie jesteś, bo nie poruszasz skrzydełkami tak jak my – powiedział drugi.
- Nie masz tyle gracji w swoich ruchach co my – dodał niegrzecznie inny.
- Chciałaby być taka jak my, ale nigdy nie będzie... – naśmiewał się następny.
- Twoje skrzydła są za wielkie, żebyś mogła się tak zwinnie poruszać wśród kwiatów jak my – dodał kolejny. Zdążył tylko to powiedzieć a ona zawadziła swoimi długimi skrzydełkami o wysoką trawę. Zdenerwowana poderwała się wyżej i  wpadła na rosnący nieopodal kwiat, czym jeszcze bardziej rozbawiła całe to nieuprzejme towarzystwo.
- Co się ze mną dzieje – pomyślała zrozpaczona – przecież nie tak dawno lot nie sprawiał mi żadnych problemów. Moje skrzydełka unosiły mnie tak jak chciałam i niosły mnie tam, dokąd chciałam. Wystarczyła mała grupka naśmiewających się ze mnie nieuprzejmych motyli a już straciłam panowanie nad swoimi skrzydełkami. Nie będę marnować cennego czasu na głupie rozmowy - pomyślała i postanowiła jak najszybciej opuścić to towarzystwo. Leciała przed siebie, byle dalej i dalej, i coraz słabiej docierały do niej ich słowa:
- To nie jest miejsce dla ciebie niezdaro! 
- Nie jesteś Motylem. Leć sobie tam, skąd przyleciałaś! 
- Leć nad wodę! Przejrzyj się w jej lustrze, to zobaczysz jak wyglądasz!
- Może ty jesteś nocnym motylem? Ćmą? 
- Ćmy są tak brzydkie, że z żyją w ciemnościach…. a czasem nawet z rozpaczy rzucają się w ogień.
    
Miała serdecznie dość tych drwin. Miała wrażenie, że wszyscy dookoła z niej kpią. Gdziekolwiek  się nie zjawiła tam słyszała słowa, które raniły jej duszę.
– Skoro wszystkie napotkane Motyle twierdzą, że nie jestem Motylem, to ja nie mogę być Motylem. Ale skoro ćmy latają w nocy, to ja nie mogę być Ćmą. Więc KIM JESTEM? – wyszeptała ze łzami w oczach. – Koniecznie muszę jeszcze raz się przyjrzeć swojemu odbiciu. Była tak zdeterminowana, że przejrzała się w pierwszej napotkanej kałuży. W jej mętnej, brudnej wodzie ujrzała pokraczną szkaradę. Przeraziła się nie na żarty.
- Te nieznośne, rozpuszczone małe Motylki miały rację. Jestem Ćmą. Jestem tak brzydka, że powinnam ukryć się w mroku albo skoczyć w ogień – stwierdziła ze smutkiem.  - Gdzie może być ten ogień? Jak go znajdę to wskoczę i skończą się moje problemy – utyskiwała. – Jak ten ogień wygląda? Muszę go poszukać i raz na zawsze zniknąć z tego świata. Nikt mnie nie chce i nikomu nie jestem potrzebna... – użalała się nad sobą.

Mijały godziny a ona coraz bardziej pogrążała się w rozpaczy. I tak, nad tą brudną kałużą, zastała ją noc. Zmęczona płaczem i doświadczeniami minionego dnia, przerażona otaczającą ją ciemnością i chłodem – otuliła się swoimi skrzydełkami i natychmiast zasnęła.
Obudziły ją cieplutkie poranne promienie wschodzącego letniego słońca. Leciutko muskając jej skrzydełka przywołały w pamięci najszczęśliwsze chwile z dotychczasowego życia. Tak jak poprzedniego dnia, gdy wydostała się z ograniczającego ją kokonu, tak i teraz przeciągnęła się radośnie, rozpostarła swoje skrzydełka. I tak jak poprzedniego dnia, tak i teraz mieniły się wszystkimi barwami a może nawet jeszcze piękniej niż wcześniej.

- To co z tego, że nie jestem Motylem. To co z tego, że czasami zahaczam o coś, co mi stanęło na drodze? Ważne, że potem wznoszę się znowu – pomyślała.  – Świat i tak jest piękny, bo żyją tu różne zwierzęta... Świat i tak jest piękny, bo rosną tu różne gatunki roślin... świat jest taki piękny... – przypominała  sobie słowa mądrego, starego Motyla. – Świat jest piękny, bo… bo ma mnie! – wykrzyknęła radośnie.
Rozejrzała się dookoła, jakby w obawie, że ktoś mógł ją usłyszeć, ale w pobliżu nie było nikogo. Nie było też już kałuży, bo w międzyczasie wysuszyło ją Słońce. Pomyślała więc, że to był tylko zły sen. Sen, który już minął... Jak to dobrze, że minął.

Teraz zapragnęła jak najszybciej znaleźć się tam, gdzie była taka szczęśliwa – nad wodą. Tam czuła się cudownie, mogła się wznosić  i opadać, dotykać tafli wody i odbijać się od niej, zataczać w powietrzu ósemki lub robić inne figury, obserwować jak zmienia się barwa jej skrzydełek w zależności od tego, jak padają na nie słoneczne promienie słońca.
- Jesteś Mistrzynią – usłyszała nagle tuż obok siebie nieznajomy głos. – Nasze skrzydła są wyjątkowe, ale nigdy nie widziałem Ważki, która by fruwała tak pięknie jak ty. Patrzę na Ciebie z uznaniem. Możesz wzbić się tak wysoko jak tylko zapragniesz i możesz polecieć tak daleko, jak tylko zechcesz.

Te słowa zabrzmiały jak najpiękniejsza muzyka. Spojrzała swoimi wielkimi oczami najpierw na tego, kto je wypowiedział, a później w dół na wodę, i jeszcze raz na niego, i znów na iswoje odbicie. Już wiedziała na pewno kim jest. Jest WAŻKĄ!

 

nadesłała: Maria, Babcia Martusi i Roberta

 

Autor

Tatentowicze

Artykuły nadesłane przez naszych Czytelników
0

0 Tatentowiczow dodało do Ulubionych ten artykuł. Dodaj i Ty!

  • Tagi:
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję