Bajka psychoedukacyjna - dla dzieci stosujących przemoc wobec innych (gryzienie, przezywanie, bicie, kopanie, poniżanie…)
Wiele lat temu, gdzieś w odległej Afryce żyła rodzina lwów. Była to zupełni e zwykła rodzina, mama, tata i trzy lwiątka.
Tata Szablozębny był wielki i władczy, był królem wszystkich zwierząt, mama –prawdziwa lwica dzielnie broniła swoich dzieci, a lwiątka były tak urocze, że każdy, kto odwiedzał ich dom zakochiwał się w nich bez pamięci. Cała rodzina była lubiana i szanowana w okolicy. Tylko mama i tata wiedzieli, że nie do końca jest tak, jak wszyscy przypuszczają. Szybko okazało się, że najmłodsze Lwiątko o imieniu „Drapuś” to prawdziwy gagatek.
-Śmiejecie się? Ale nie wszystkim było do śmiechu.
Zaczęło się, gdy Drapuś poszedł do szkoły dla małych Lwów. Lwiątka uczyły się tam jak polować, pomagać mamie w kuchni a tacie podczas poszukiwania pokarmu. Skakały po skałach, bawiły się w berka i tarzały w trawie.
Małe lwy bawiły się zawsze zgodnie, bardzo się lubiły i nigdy nie kłóciły się o zabawki. Tylko Drapuś był wiecznie niezadowolony. Zawsze chciał być pierwszy, najlepszy, najmądrzejszy. To jemu należał się największy kawał mięsa na obiad, on pierwszy skakał podczas zabawy „Przeskocz skałę”, pierwszy mył kły w szkolnej łazience, przepychał się, gdy chciał zobaczyć zachód słońca, nie lubił przepraszać. Właściwie wszystko było w porządku do momentu, kiedy działo się tak, jak chciał Drapuś. Miał kolegów i koleżanki, był bardzo lubianym lwiątkiem, ale niestety nie potrafił przegrywać i dzielić się z innymi. Gdy coś było nie po jego myśli robił się bardzo zły, wyszczerzał kły, ostrzył pazury, drapał i gryzł inne lwiątka. Kiedyś, podczas zabawy w chowanego boleśnie podrapał koleżankę, która nie chciała się z nim bawić. Zapłakana odbiegła od Drapusia w stronę koleżanek. Od tamtej chwili małe lwice stroniły od Drapusia, bały się go. Chłopcy też zaczęli bawić się w trochę inne, nie lubiane przez Drapusia zabawy, gdy po raz kolejny ich kolega ugryzł któregoś w łapę lub podrapał boleśnie po grzbiecie.
Drapuś został w końcu sam jak palec, nikt nie przejmował się jego losem. Żadne lwiątko nie chciało się już z nim bawić, bo nie chciało być znów pogryzione przez kolegę.
Rozgoryczony i zły , ale zarazem bardzo smutny i samotny postanowił od tej pory bawić się sam, nie przejmując się nikim. Szybko zauważył jednak, że nie przynosi mu to radości. Smutny siedział na brzegu skały i płakał łzami wielkimi jak groch. Zobaczył to tata lew, przysiadł obok syna i wysłuchał jego historii. Tata lew uśmiechnął się do Drapusia i powiedział:
-Synu, kiedyś byłem taki jak Ty. W szkole nazywali mnie Gryzoniem i nikt mnie nie lubił. Wstyd się przyznać, ale nie byłem grzecznym dzieckiem. Wszyscy przyjaciele opuścili mnie, gdy pogryzłem kolegę, bo nie chciał oddać mi swojego kawałka mięsa. Nie miałem się z kim bawić, biegać, skakać po skałach. Wtedy pomógł mi Twój dziadek, a mój tata. Opowiedział mi historię o potężnych lwach, które podczas pogoni za małymi zajączkami spadły w przepaść i już nigdy więcej nikt ich nie zobaczył. Zajączki ocalały, lwy zginęły przez swoje złe zamiary i czyny.
Po tej opowieści byłem pewien- muszę przeprosić swoich przyjaciół, zanim będzie za późno. Od tamtej pory nigdy więcej nie odważyłem się podnieść łapy na żadne, nawet najmniejsze zwierzątko a przyjaciół mam wszędzie, cały ten wielki las, nasze królestwo, każde zwierzątko- małe czy duże przychodzi do mnie po pomoc i poradę i nikt już się nie obawia moich ostrych zębów i pazurów.
Drapuś rozpromienił się trochę i nieśmiałym krokiem poszedł w kierunku bawiących się lwów. Ze spuszczona głową przeprosił przyjaciół i obiecał, że się zmieni. Dużo czasu minęło, zanim koledzy wybaczyli Drapusiowi jego złe zachowanie, ale jak miło mu się zrobiło, kiedy w końcu zaczęli przychodzić do jego domu i namawiać, aby razem z nimi poskakał po skałach.