Dziecko (nie)grzeczne?
Ileż to razy słyszałam z ust dorosłych stwierdzenie: "moje (lub czyjeś) dziecko jest niegrzeczne/wymagające/absorbujące", wypowiedziane w sytuacji, gdy owy "urwis" po prostu biegał, siłował się z rówieśnikami, robił wokół siebie bałagan, wspinał się, turlał, skakał, udawał, że upada... Niestety słyszę to wciąż zbyt często. Podobnie, jak upominanie bawiących się głośno lub krzyczących podczas zabawy dzieci, strofującym: "bądź grzeczny!".
Zawsze w takim momencie mam ochotę upomnieć dorosłego, który moim zdaniem nie rozumie definicji słów "grzeczne dziecko". Przede wszystkim należy pamiętać, że każde zdrowe dziecko posiada naturalną (czyli wrodzoną) potrzebę ruchu i ekspresji (również dźwiękowej). W swojej wieloletniej pracy pedagoga i instruktora sportu nie spotkałam jeszcze żadnego młodego człowieka, który tej potrzeby by nie wykazywał. Widziałam natomiast wielu takich, którzy mieli ją stłumioną – przez rodziców, opiekunów, nauczycieli. To, że potrzeba ruchu jest jedną z naturalnych potrzeb młodego człowieka, oznacza mniej więcej tyle, że nie jest w stanie nad nią zapanować i musi ją nieustannie realizować, najczęściej bardzo spontanicznie. To trochę tak jak z potrzebą jedzenia u niemowlęcia. Rządzi ona emocjami i zachowaniem malucha, wobec czego będzie komunikował to tak długo i głośno, aż rodzic głód zaspokoi. Porównanie nie jest idealne, bo oczywiście starszym dzieciom można wiele wytłumaczyć i wyegzekwować. Poza tym potrzebę jedzenia u niemowlęcia zaspokajają osoby sprawujące nad nim opiekę, natomiast potrzebę ruchu dziecko jest w stanie zaspokoić samo. Możemy jednak kierować jego przebiegiem, jak też towarzyszyć dziecku ruszając się razem z nim i zacieśniając przy tym nasze więzi.
Uważam, że wiedza o tym, iż dziecko po prostu potrzebuje regularnego ruchu, zmęczenia czy wykrzyczenia się, jest konieczna dla ustalenia zdrowych relacji między opiekunem i jego podopiecznym. Chociażby po to, by dorosły nie interpretował mylnie zachowania dziecka jako złośliwości i nieposłuszeństwa. A także dlatego, że im wcześniej zrozumiemy tę potrzebę, tym szybciej nauczymy się zarządzać ruchem swoich dzieci tak, by były szczęśliwsze, zdrowsze i co dla nas najważniejsze – zmęczone (rodzicom nie trzeba tłumaczyć, dlaczego na tym zależeć powinno nam najbardziej).
Piramida potrzeb!
Każdy z nas słyszał o piramidzie potrzeb ludzkich według Maslowa. Jej podstawę tworzą potrzeby fizjologiczne, które muszą być zaspokojone jako pierwsze, aby móc w ogóle przejść do realizacji tych wyższych. Obok podstawowych potrzeb jedzenia, picia czy snu można postawić także potrzebę ruchu, która jest niezbędna do życia każdemu człowiekowi, a w szczególności dzieciom, których organizmy wciąż rosną i kształtują się. Dlaczego potrzeba ruchu może być niemal równie ważna, co wartościowe jedzenie? Bowiem jedno i drugie przekłada się bezpośrednio na zdrowie i funkcjonowanie organizmu. Weźmy za przykład dziecko żywione często w fastfoodach, któremu nie odmawia się nadmiernej ilości słodyczy. Niestety dość szybko zacznie borykać się ono z otyłością, a w przyszłości prawdopodobnie także z zaburzeniami układu krążenia. Z drugiej strony możemy wyobrazić sobie dziecko bardzo dobrze żywione, które jest jednak ruchowo tłumione, trzymane pod tzw. "kloszem" ze względu na strach o jego bezpieczeństwo, w konsekwencji czego spędza czas wolny głównie w pozycji statycznej np. przed telewizorem, tabletem. U niego również w dłuższej perspektywie zaobserwujemy pogorszenie stanu zdrowia. Prawdopodobnie mogą mu w przyszłości dokuczać bóle kręgosłupa, a nawet stawów. Będzie też znacznie częściej ulegało urazom, gdyż mięśnie nie wzmocnią się, a zwinność i koordynacja nie rozwiną się na odpowiednim poziomie.
Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest dbanie o układ kostno-mięśniowy naszych podopiecznych. Zapewne dlatego, że efekty takiej niedbałości nie są widoczne od razu, gołym okiem. Nie mniej jednak musimy uruchomić wyobraźnię! Zastanówmy się jak wielu dorosłych boryka się z bólami i nabytymi krzywiznami kręgosłupa, zwyrodnieniami czy urazami, które są wynikiem zaniedbywania aktywności fizycznej. Jeżeli nie chcemy, by nasze pociechy w przyszłości zmagały się z tego typu problemami, musimy zacząć myśleć o tym już w pierwszych latach ich życia. Oczywiście spoczywa na nas dodatkowo ogromna odpowiedzialność – tworzenia wzorca ruchowego dla swoich dzieci, ale jest to temat na osobny artykuł.
Złoty wiek motoryczny – pierwsze apogeum motoryczności
Oczywiście w najmłodszych latach życia to my, rodzice, mamy decydujący wpływ na sposób spędzania czasu przez nasze dzieci. Z reguły dwu-, trzylatki nie uczęszczają jeszcze na zorganizowane zajęcia sportowe, chociaż oczywiście takie zajęcia istnieją i są coraz częstszym zjawiskiem. Jestem zdania, że świadomy ruchowo rodzic jest w stanie, przy odrobinie zaangażowania, bardzo dobrze wspomóc swoje małe dziecko w realizacji potrzeby ruchu. Wspólne spacery, wycieczki rowerowe, basen, zabawy na świeżym powietrzu, gra w piłkę, gimnastyka w domu i na placu zabaw, biegi, skoki przez przeszkody – to aktywności proste i niewymagające dużej kreatywności. Realizowane systematycznie (czyli właściwie każdego dnia) dadzą bezpieczne ujście dla energii dziecka. Większe trudności w zaspokajaniu potrzeby ruchowej zaczynają się w wieku około 5 - 6 lat (pamiętajmy, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie!). Ten wiek jest w literaturze antropomotorycznej określany jako złoty wiek motoryczny dziecka, tzw. pierwsze apogeum motoryczności.
Motoryka to najogólniej sprawność ruchowa człowieka. Pierwszego apogeum motoryczności warto nie przegapić, gdyż jest ono najlepszym czasem, żeby postawić przed dzieckiem nowe, bardziej skomplikowane i złożone zadania ruchowe. Nasz pięciolatek nie ma już większych problemów z równowagą, wykazuje wysoką płynność i harmonię ruchów, ma poczucie rytmu. Jego ruchy są celowe i lepiej skoordynowane niż dotychczas. Chętnie się uczy poprzez naśladowanie, podejmuje wyzwania i nawiązuje interakcję z rówieśnikami. Wciąż ma jednak dość niską precyzję ruchów rąk (zapinanie guzików, wiązanie sznurowadeł) i małą zdolność koncentracji. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się jego nadruchliwość i spontaniczność. Ten "złoty czas" w rozwoju motorycznym dziecka jest nie do przecenienia! To właśnie dlatego najczęściej słyszy się o naborze do grup sportowych (piłka nożna, taniec, karate, basen, gimnastyka...) właśnie w tym wieku. Dziecko podczas "pierwszego apogeum motoryczności" dobrze przyswaja zupełnie nowe zadania ruchowe i jest chętne do wykonywania nawet trudniejszych ćwiczeń. Osobiście nazywam ten czas wysokim potencjałem ruchowym. Zachęcając swoje dzieci w wieku 5-6 lat do uczestniczenia w zorganizowanych zajęciach sportowych, pomagamy im rozwijać tenże potencjał, co niewątpliwie przełoży się na późniejszą fascynację sportem i ruchem w ogóle, a także wpłynie pozytywnie na ich prawidłowy rozwój psychofizyczny.
Ruch, ruch i jeszcze raz ruch!
Możnaby pomyśleć, że nikogo nie trzeba przekonywać, iż ruch jest bardzo ważnym aspektem rozwoju człowieka. Niestety nie zawsze jest to oczywiste. Chociaż większość z nas pragnie zapewnić swoim potomkom wszystko, co najlepsze, często gubimy się w szybkim i konsumpcyjnym świecie. Telewizja, internet, znajomi, a nawet specjaliści próbują przekonywać nas do coraz to nowszych zabawek, gier, ubrań czy produktów żywieniowych. W natłoku codziennych obowiązków, nie umiejąc rozciagnąć doby, której wciąż nie starcza na sprawy najważniejsze, często zagłuszamy prawdziwe potrzeby naszych dzieci rzeczami materialnymi, nie zauważając, że to, czego najbardziej potrzebują to po prostu nasza uwaga i poświęcony czas. Istnieje oczywiście mnóstwo świetnych pomysłów na dobrze spędzony czas z dzieckiem, niemniej jednak w czołówce znajduje się, według mnie, wspólny ruch. Można realizować go w domu, na podwórku, w lesie, na działce, w przestrzeni miejskiej. Może przybrać formę zabawy lub wyzwania. Może być mniej lub bardziej intensywny. Dobrze, by był systematyczny. Możliwości są naprawdę nieograniczone! Pewne jest jedno – im częściej znajdujecie czas i chęci na wspólny ruch z waszymi dziećmi, tym większe korzyści zdrowotne i rozwojowe dostrzeżecie. I to nie tylko u swoich pociech.