Asia Śmieszek (Tatento.pl) Jak zmieniło się Twoje życie po urodzeniu dziecka?
Magdalena Kostyszyn (venilakostis.com) Zmieniło się właściwie wszystko. Dziwię się ludziom, którzy mówią, że po urodzeniu dziecka wszystko jest takie samo – dla mnie świat wywrócił się do góry nogami. Mój harmonogram dnia wygląda zupełnie inaczej, zdecydowanie uszczupliły się moje wyjścia i wyjazdy, a także spotkania z innymi ludźmi. To nie jest tak, że z dzieckiem nie da się robić tych wszystkich rzeczy, które robiłam przed ciążą. Pewnie, że się da. Ale potrzeba do tego dużo cierpliwości i zrozumienia. Oraz umiejętności logistycznych opracowanych do perfekcji.
Czy masz już konkretną wizję i pomysł na wychowanie, czy może zdecydowaliście się „iść na żywioł”?
Szczerze mówiąc, w ciągu dnia nie mam czasu, by o tym pomyśleć. Pewnie, że czasem zastanawiam się, jaką chciałabym być mamą i w jaki sposób chciałabym wychować córkę, ale póki co, działam intuicyjnie.
Ciąża i rodzicielstwo nie zdominowały Twojego bloga. Czy chodzi o potrzebę prywatności, czy po prostu nie masz zamiaru poruszać tematyki parentingowej z innego powodu?
Dla niektórych rodziców powiększenie rodziny i prowadzenie bloga parentingowego staje się sposobem na życie, formą zarabiania pieniędzy. Dla mnie od początku oczywiste było, że moje dziecko nie będzie narzędziem marketingowym, z tego też powodu nie przyjęłam do tej pory żadnej propozycji współpracy, która w jakimś stopniu opierałaby się na sprzedaży wizerunku mojej córki. Oferowany wózek za kilka tysięcy złotych czy absolutnie przepiękne mebelki kusiły, by od tego postanowienia odejść, ale ostatecznie postanowiłam, że będę pracować do samego końca ciąży, żeby właśnie na tego typu rzeczy samodzielnie zarobić.
Pytasz dlaczego tak mało piszę o rodzicielstwie. Prywatność jest dla mnie największym priorytetem i choć, zapewne jak większość rodziców, mam ochotę dzielić się zdjęciami swojego dziecka z całym światem (bo przecież jest takie piękne i mądre), to tego nie robię. Jeśli czuję potrzebę, żeby jakiś temat przedyskutować, podzielić się swoimi przemyśleniami, najczęściej odzywam się do koleżanek, które również są matkami. Nie potrzebuję do tego forum.
Na blogu pojawiły się dwa wpisy o Twoim doświadczeniu rodzicielstwa. Czy możesz powiedzieć jak (bardzo!) trudne były początki? Czy rzeczywistość bardzo różniła się od Twojej ciążowej wizji macierzyństwa?
Nie potrafię sobie w tym momencie przypomnieć, jakie miałam wyobrażenia w trakcie ciąży. Chyba po prostu myślałam, że jakoś to będzie i że na pewno dam radę. Rzeczywistość z noworodkiem na pokładzie dość mocno mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że będę w nocy wstawać, nie będę się wysypiać itd., ale już na przykład nie byłam przygotowana na to, że dziecko będzie płakać cały dzień z przerwą na jedzenie i spanie, a jego szloch będzie śnił mi się potem po nocach, napadał pod prysznicem i podczas zakupów w sklepie.
Szału dostaję, kiedy słyszę, że „niemowlę to przecież tylko je i śpi”. Chyba Twoje.
Moje też nie zawsze ;). Urodziłaś Ninę kilka miesięcy temu – od tego czasu na Twoim blogu nadal pojawiają się wpisy (i to wcale nie parentingowe), nie zrobiłaś sobie urlopu – jak godzicie pracę z opieką nad dzieckiem?
Technicznie rzecz biorąc, kobietom prowadzącym własną działalność gospodarczą nie przysługuje urlop macierzyński, a jedynie zasiłek. Dla mnie to akurat plus, bo mogę normalnie pracować i zarabiać, czego w przypadku urlopu robić jednak bym nie mogła. Wysokość zasiłku macierzyńskiego starcza mi dokładnie na opłacanie czynszu za mieszkanie oraz składki zdrowotnej, więc – umówmy się – trudno za to przeżyć.
Przed porodem byłam przekonana, że będę normalnie pracować i jednocześnie zajmować się dzieckiem. Rzeczywistość szybko zweryfikowała mój optymizm. Niestety na tę chwilę nie jestem w stanie poważniej zaangażować się w jakikolwiek projekt – prowadzę konta social media jednej marki, z którą nasza firma (agencja be frank!) współpracuje od dłuższego czasu i to byłoby na tyle. Ubolewam nad tym faktem, bo jak na złość weszły nam teraz fantastyczne zlecenia, a ja tęsknię za pracą.
Jeśli chodzi natomiast o blog – staram się choć w minimalnym stopniu robić coś dla siebie, żeby już zupełnie nie mieć poczucia, że nic mi się od życia nie należy. Najczęściej notki na blog powstają kosztem snu, bo tylko wtedy, kiedy wieczorem Nina zasypia, jestem w stanie usiąść w spokoju na dłużej i skoncentrować się na pisaniu.
Czy masz już wybór swoich ulubionych „złotych rad”?
„Nie noś dziecka, bo przyzwyczaisz”. Ostatnio obca kobieta, widząca mnie usypiającą na rękach córkę, skomentowała: „Oj, mamusia przyzwyczaiła do noszenia na rączkach i teraz będzie miała”. Poczułam ogromny niesmak.
Sporo mówisz o równym podziale obowiązków i walczysz ze stereotypową wizją ról męskich/kobiecych. Jak w takim razie dzielicie się opieką nad córką z partnerem? Czy macie już jakieś sprawdzone rozwiązania?
Z tym bywa na razie trudno i przyznam, że kwestia opieki nad dzieckiem jest punktem zapalnym w naszym związku. Po miesiącach domowych wojen wypracowaliśmy następujący system: ja zajmuję się dzieckiem od rana do 17.00-18.00, Paweł przejmuje córkę po pracy, do wieczora włącznie z kąpielą i usypianiem. W weekendy spędzamy czas razem i staramy się racjonalnie podzielić opieką. Mam nadzieję, że z czasem uda nam się udoskonalić to rozwiązanie, żebym mogła mieć trochę więcej czasu tylko dla siebie. (Przez wolny czas rozumiem siedzenie z książką, a nie układanie prania i zmywanie).
Jak wyglądają Twoje relacje z innymi ludźmi po urodzeniu dziecka i ich wsparcie?
W sposób naturalny zbliżyłam się do koleżanek, które również mają dzieci – przyznam, że to one od samego początku ciąży były i są dla mnie ogromnym wsparciem. O każdej porze dnia i nocy mogę do nich napisać, wyżalić się, pomarudzić - wiem, że mnie zrozumieją i coś zaradzą. Na pewno zmienił się również mój stosunek do mamy – nie żeby wcześniej było między nami coś nie tak, wręcz przeciwnie, ale dopiero teraz, kiedy sama zostałam mamą, doceniam to, co mama zrobiła dla mnie. Podziwiam ją jeszcze mocniej.
Dziękuję za rozmowę!
Zdjęcia dostaliśmy od Magdaleny Kostyszyn – dziękujemy!