Warto wiedzieć

Pozorne promocje - jak nie dać się naciągać sklepom

Zewsząd kuszą nas promocje. Czy faktycznie to opłacalne rozwiązanie dla naszego portfela? Jakie tricki stosują sklepy? Dowiedz się, jak się przed tym chronić i kupować świadomie!

 

Żyjemy w czasach, w których jak nigdy wcześniej mamy praktycznie nieograniczony dostęp do różnego rodzaju dóbr. Nowoczesne społeczeństwo to społeczeństwo konsumpcyjne. Często zaopatrujemy się w rozmaite produkty bez głębszego zastanowienia się, czy są nam one rzeczywiście potrzebne. Wszystko musi być załatwione szybko, tanio i wygodnie – stąd też coraz większa popularność sklepów internetowych. W tym pędzie łatwo można się pogubić i dać naciągnąć sprzedawcom, którzy chcą jak najwięcej zarobić na naszym pragnieniu dostatniego życia. Dlatego warto zawczasu zdać sobie sprawę, w jaki sposób próbują oni wyciągnąć dodatkowe pieniądze z kieszeni niczego nieświadomych konsumentów.

 

Promocje: czy to się opłaca?

 

Największym zagrożeniem dla naszych portfeli są promocje, które tak naprawdę wcale nie są niepowtarzalnymi okazjami. Nagminnie praktykowanym zjawiskiem jest celowe zawyżanie cen po to, by kilka dni później obniżyć je do standardowej ceny i opatrzyć szyldem „promocja, nawet o 50% taniej!”. Owszem, wychodzi taniej niż było jeszcze dwa czy trzy dni temu, ale gdy porównamy aktualną cenę do tej sprzed miesiąca, może się okazać, że produkt jest tak samo drogi, jeśli nie droższy. Nieuczciwe operowanie cenami zaobserwować można zwłaszcza w przypadku produktów sezonowych, które cieszą się dużym wzięciem przed takimi wydarzeniami, jak np. okres komunijny, walentynki, majówka, sezon narciarski itp.

Jak się ustrzec przed wpadnięciem w opisaną pułapkę? Nie jest to wcale trudne – musimy po prostu odpowiednio wcześniej, na wiele dni przed sezonem zaopatrzyć się w potrzebne produkty, by nie dać się ponieść emocjom i owczemu pędowi w czasie sezonowych wyprzedaży.

Pomocne w tym zadaniu mogą się również okazać internetowe porównywarki cen dostępne nie tylko na komputerach stacjonarnych, ale także z poziomu telefonu komórkowego. Wystarczy wpisać w nich nazwę produktu, aby otrzymać listę sklepów z informacją, po jakiej cenie jest on oferowany w najbliższych punktach handlowych.

Inną popularną wśród sprzedawców praktyką jest tworzenie tzw. ofert łączonych. Polegają one na tym, że kupując jeden produkt, drugi otrzymujemy gratis lub po rzekomo obniżonej cenie. Ostatnio widziałam w sklepie obuwniczym kuszącą na pierwszy rzut oka ofertę: kup dwie pary butów, a otrzymasz 30% rabatu; kup 3 pary, a otrzymasz 50% rabatu. Pod spodem małym drukiem zamieszczono adnotację, że obniżka ceny dotyczy najtańszego produktu.

A to nie jedyny kruczek w tej ofercie. W końcu skoro przyszłyśmy zakupić letnie sandały, to czy potrzebujemy dodatkowej pary balerinek lub szpilek? Obstawiam, że nie. Ale widząc krzykliwe hasło „wyjątkowa promocja”, dajemy się nabrać i kupujemy na wyrost. Czy naprawdę zaoszczędzimy 50%, jak głosi szyld? Raczej wydamy więcej, niż początkowo zamierzałyśmy, ponieważ dokonamy nieplanowanego, zbędnego zakupu.

Oferty łączone są częstym zjawiskiem również w drogeriach. Sprzedawcy kalkulują następująco: skoro klientka kupuje szampon, to na pewno da się nakłonić na zakup odżywki do włosów. Skoro kupuje tusz do rzęs, przekonajmy ją, że przydałoby się jej mleczko do demakijażu. Gdyby te produkty stały obok siebie do kupienia osobno, klientka mogłaby nie zastanowić się nad tym, że potrzebuje produktu uzupełniającego… A tak dostanie go w pakiecie, a my więcej zarobimy.

Dlatego nie można działać pod wpływem impulsu i na widok ładnie skompletowanego pudełka automatycznie po nie sięgać. Trzeba racjonalnie przeanalizować sytuację. Czy przypadkiem nie posiadamy już w zapasach jednego nadmiarowego preparatu do demakijażu oczu? Skoro tak, po co nam kolejny, choćby i w zestawie wychodził 3 zł taniej? W efekcie przecież przepłacimy!

Najmniej przyjazną strategią stosowaną wobec klientów jest oferowanie taniej produktów spożywczych, których termin do spożycia niedługo mija (lub, uchowaj, właśnie minął). Wiele sklepów uczciwie podpisuje je jako „produkty o krótkim terminie przydatności”, jednak wciąż można się zetknąć z brakiem takiego oznaczenia na metce. Niczego nieświadomi klienci kupują po kilka sztuk danego produktu w nadziei, że szczęście się do nich uśmiechnęło i uda im się zrobić zapasy niewielkim kosztem – niestety, po kilku dniach, gdy je otwierają, doznają dużego rozczarowania.

Zwodnicze jest też oferowanie tańszych zamienników. Jeżeli ktoś podejmuje decyzje zakupowe głównie na podstawie ceny, może łatwo dać się nabrać. Tańsze odpowiedniki w rzeczywistości są produkowane z gorszej jakości składników, zawierają więcej konserwantów, barwników, soli i wypełniaczy, które niewiele mają wspólnego z produktem bazowym. Wystarczy porównać w sklepach skład droższego i tańszego mięsa mielonego. Płacąc mniej otrzymamy w zamian produkt zawierający np. tylko 60% mięsa, resztę stanowić będzie białko sojowe i tłuszcz. W produkcie droższym znajdziemy aż 90 % i więcej mięsa.

Jak widać, na każdym kroku trzeba mieć się na baczności. By nie ulec fałszywej reklamie, zawsze miejmy pod ręką wcześniej sporządzoną listę zakupów. Wrzucajmy do koszyka produkty, które odnotowałyśmy przed przyjściem do sklepu. Dzięki temu nabędziemy tylko to, co jest nam w danej chwili naprawdę potrzebne.

 

Autor http://kobiecefinanse.pl/ Propagatorka idei edukacji finansowej, prowadzi blog , który, który jest poświęcony tematyce racjonalnego oszczędzania i zarządzania budżetem domowym. W 2014 r. znalazł się on w pierwszej 10 najlepszych blogów zgłoszonych do konkursu Money.pl na Ekonomiczny Blog Roku 2014.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję