Nie tylko nazwa się liczy
Podstawowe pytanie, które zawęża pole obszar poszukiwań: prywatne, czy publiczne? Jeśli chcemy przedszkola waldorfowskiego, leśnego, demokratycznego albo w duchu Montessori, to musimy zdecydować się raczej na placówkę prywatną, co automatycznie wiąże się z większymi kosztami. Mało które przedszkole publiczne może zadeklarować, że wprowadza elementy tych pedagogik do swojej pracy.
Za to jeśli wybierzemy placówkę państwową, to czeka nas rekrutacja, a sam wybór też nie jest prosty – trzeba wziąć pod uwagę liczbę chętnych na miejsce, ale też takie czynniki jak odległość od domu, wielkość przedszkolnego podwórka, czy dojazd do naszej pracy. Nie wspominając o przyjazności rodzeństwom (też dosyć ważne). Dużo zależy przede wszystkim od kadry – jeśli w przedszkolu pracują wspaniali pedagodzy (najczęściej jednak są to panie pedagożki), to chyba warto nawet zgodzić się na gorsze warunki lokalowe. Jednak o tym, czy zespół się sprawdza rzadko przekonamy się w pełni podczas wizyty próbnej. Tu liczy się opinia zaufanych znajomych, którzy być może słyszeli lub sami zapisali dzieci do konkretnych przedszkoli.
Co do samych warunków, to przedszkola publiczne wygrywają (przynajmniej moim zdaniem i przynajmniej w Warszawie). Niewiele placówek prywatnych może pochwalić się dużą przestrzenią na dworze – najczęściej do dyspozycji dzieci są tam rachityczne ogródki. To wynika w dużej mierze z tego, że przedszkola publiczne mają długą tradycję w konkretnych miejscach. Dodatkowo przedszkola publiczne wygrywają ceną – jest ona bez porównania niższa niż ta w placówkach prywatnych. Jednak to nie wszystko.
Nie daj się zwieść pozorom
Tutaj po raz kolejny wychodzi zasada, że nie wszystko złoto, co się świeci. Wiele prywatnych przedszkoli sprawia olśniewające wrażenie już podczas pierwszej wizyty. Ładne wnętrza, różnorodne zabawki, nowe stoliki i krzesełka; ładna strona internetowa z dobrymi zdjęciami czy sprawiające wrażenie kompetentnych wychowawczynie (chociaż najczęściej – właściciel/właścicielka). Podobnie to wygląda z przedszkolami państwowymi. W nich nie wszystko wygląda idealnie, zabawki często są nieco zużyte, podobnie jak reszta wyposażenia. Przedszkola też często kuszą ofertą zajęć dodatkowych, więc każda z placówek będzie kładła spory nacisk na pochwalenie się kuszącą ofertą tych zajęć. Ale to wszystko wcale nie oznacza, że jedno jest niesamowicie dobre, a do drugiego nie warto posyłać dziecka.
Warto pamiętać, że do przedszkola będzie chodziło dziecko, a nie my. Nam się może podobać na papierze, wychowawczynie mogą sprawiać świetne wrażenie, podobnie jak oferta zajęć czy same wnętrza placówki. W przypadku takiej decyzji warto uwzględnić reakcję dziecka na obecność w przedszkolu. Jeśli się odnajduje i czuje się dobrze w konkretnym miejscu – na pewno to zauważymy. To będzie dla nas jasny sygnał, że maluch lubi to miejsce i niewykluczone, że będzie chciał do niego chodzi. Do tego obserwowanie interakcji z wychowawczyniami powie nam dużo o tym, jak może wyglądać codzienność w konkretnym przedszkolu. Opanowane przedszkolanki, które komunikują się z maluchami skutecznie i otwarcie, a przez to zdobywają ich zaufanie, to skarb, dzięki któremu dziecko będzie chciało chodzić do konkretnego przedszkola.
Dodatkowo warto rozmawiać z dzieckiem o jego odczuciach. Dwulatek czy trzylatek potrafi już komunikować swoje potrzeby oraz wrażenia, więc szczerze powie, czy mu się podobało, czy nie. Pytanie dziecka o to, czy chce wrócić do tego przedszkola po dniu próbnym czy wizycie próbnej pokaże nam naprawdę dużo na temat tego, czy czuje się ono dobrze w konkretnym miejscu. Pamiętajmy, że to dzieci będą chodzić do tego przedszkola, a nie my. To im ma się podobać i to one muszą czuć się dobrze, nie my.
Wrażenia
Pomijając kwestie finansowe – dla niektórych bardzo, bardzo ważne (co jest oczywiście istotne) – to właśnie wrażenia dziecka są najważniejsze. Jeśli będzie się źle czuło na dniu próbnym, to może się okazać, że poranne zbieranie się do przedszkola będzie dramatem, bo maluch po prostu nie będzie chciał tam iść.
Dodatkowo pojawia się temat „bliżej domu” czy „bliżej pracy”. Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Bliżej domu na pewno ułatwia wiele rzeczy, zwłaszcza gdy rodzic, który odprowadza dziecko do przedszkola nie pracuje lub nie musi iść stamtąd prosto do pracy. Dodatkowo nie trzeba się męczyć zimą (zwłaszcza gdy nie planujecie dojazdów samochodem), bo wystarczy przejść kilkaset metrów i jest się w przedszkolu. A jeśli maluch ma młodsze rodzeństwo, to jeśli rodzic jest na rodzicielskim, to dodatkowo ułatwia załatwienie spaceru z najmłodszym i odprowadzenie starszego do przedszkola.
„Bliżej pracy” ma oczywiście też sporo zalet. Pokonujemy razem całą drogę, a przy okazji możemy spędzić ten czas na rozmowach lub poznawaniu świata, zwłaszcza że w większych miastach istnieje możliwość zmieniania trasy i urozmaicania jej. To też dobre rozwiązanie w sytuacji, gdy coś się dzieje z dzieckiem i trzeba szybko pojawić się w przedszkolu – z pracy będziecie dużo szybciej (ale tylko jeśli macie taką możliwość).
Znajomi
Opinie znajomych na pewno pomogą w poszukiwaniu, zwłaszcza jeśli nie wiecie, jakie przedszkole wybrać. Doświadczenie zaufanych osób pomoże znaleźć idealne miejsce, w którym maluch się odnajdzie, jednak nie zawsze warto opierać się o opinie z internetu, zwłaszcza że nie znamy okoliczności wystawienia takiej opinii oraz tego, czy osoba pisząca tę opinię nie pokłóciła się o coś z obsługą lub po prostu podobało jej się miejsce. Dlatego – warto polegać na opiniach zaufanych znajomych.
Jeśli nie macie kłopotu z wyborem przedszkola, bo w okolicy nie ma szczególnego wyboru, to zawsze warto porozmawiać z wychowawcami i spytać o to, czy jako rodzice możecie zaproponować jakieś zajęcia czy lepiej dostosować ofertę przedszkola. To oczywiście otwarty temat, jednak zawsze warto o to pytać, bo chodzi o dobro dzieci.