Cały system oświatowy w Polsce podporządkowany jest pod Ministerstwo Edukacji Narodowej. To urzędnicy MENu decydują o programie szkolnym, sposobie nauczania, dopuszczonych podręcznikach i ogólnym kształcie edukacji. Kontrolą szkół pod kątem dostosowania do ministerialnych zarządzeń zajmują się kuratorzy oświaty, po jednym na każde województwo. Przed wprowadzeniem zmian najwięcej do powiedzenia na temat konkretnych szkół miały samorządy.
Ograniczenie uprawnień władz samorządowych
Reforma edukacji zabiera samorządom i tak niewielkie możliwości kształtowania lokalnej polityki oświatowej i przekazuje je w ręce kuratorów oświaty. Dotychczas miejscowe władze mogły zamknąć szkoły, które z jakichś powodów nie spełniały wymagań mieszkańców. Miały też prawo zezwolić na prowadzenie szkoły publicznej podmiotom prywatnym (np. stowarzyszeniom rodziców). Nowe przepisy przyznają kuratorom decydujący głos w kwestii zamknięcia złych szkół i zezwolenia na powstanie nowych, oddolnie zorganizowanych przez lokalną społeczność. Kuratorów będzie się wyłaniać w drodze konkursów, do których będą mogli się zgłosić jedynie nauczyciele z co najmniej siedmioletnim stażem. Jak łatwo się domyślić, oświatowi urzędnicy staną w obronie pedagogów, niezależnie od osiąganych przez nich wyników.
Zmniejszenie subwencji na edukacje domową
Kluczowa jest także decyzja podjęta przez nową minister edukacji Annę Zalewską w rozporządzeniu z dnia 22 grudnia 2015 roku. Minister zmniejszyła o 40% subwencję na dzieci uczące się w domu. Zmiany skrytykowała Izabela Budajczak pionierka edukacji domowej w Polsce – każdej władzy chodzi o to, by zaoszczędzić. To takie rozumowanie: te dzieci nie chodzą do szkoły, można na nich zaoszczędzić. A to jest dyskryminacja. Przecież ich rodzice też płacą podatki. – Rozporządzenie może okazać się gwoździem do trumny edukacji domowej i nowoczesnych szkół niekonwencjonalnych, ponieważ wszystkie dzieci, które uczą się poza szkołą, muszą uzyskać zgodę dyrektora szkoły publicznej. Ten z kolei nie będzie chętny do podpisywania takiej zgody, jeśli dostanie na takich uczniów niższą subwencję.
Minister Zalewska, w odpowiedzi innym posłom, powiedziała, że twórcy nowego prawa "oddają obywatelom wolność". Poseł PiS Zbigniew Dolata dodał, że ważnym punktem ustawy „jest przywrócenie rodzicom prawa decydowania o edukacji swoich dzieci”. Ich słowa wydają się brzmieć kuriozalnie, jeśli wziąć pod uwagę zwiększenie kompetencji kuratorów i pozostawienie dzieci uczących się w domu na pastwę dyrektorów szkół.
Jedynym posłem, który poruszył problemy związane z ustawą, był Tomasz Jaskóła z Kukiz'15 – Widać tu niekonsekwencję: w jednym przypadku szanujemy rodziców, w innym przypadku decyzji rodziców nie szanujemy. […] Aż 40 procent z kwoty bazowej zostało obcięte z tak zwanej edukacji domowej. [...] Niepokojące jest to, że koszty rzeczywiście zostaną zrzucone na samorządy. Niepokojąca jest wszechwładza kuratorów oświaty. Chyba nie jest tajemnicą, że to są stanowiska polityczne. […] Trzeba dać rodzicom możliwość działania i wyboru!
Nowe przepisy wprowadzono szybko, bez konsultowania się ze społeczeństwem, co wytknął z kolei Andrzej Maciejewski, również z klubu Kukiz'15. Zastrzeżenia do ustawy miała Monika Małowiecka przedstawicielka Związku Powiatów Polskich – To brak zaufania do samorządu. Kurator nie powinien być stawiany w roli kreatora lokalnej polityki oświatowej. – Nowe pomysły skrytykował także na swoim blogu na rmf24.pl były małopolski kurator oświaty, Jerzy Lackowski – Pierwsze tygodnie pracy nowej minister edukacji Anny Zalewskiej pokazały, że jednym z istotnych elementów jej działań może stać się odwrócenie procesów decentralizacji zarządzania polską oświatą oraz ograniczenie obywatelskich inicjatyw edukacyjnych.