Rodzin niewyznających żadnej religii jest w naszym kraju, jak pokazują statystyki coraz więcej. Często mają istny „krzyż pański” z bliższą i dalszą rodziną, chcąc zapewnić sobie niezależność i poszanowanie dla swoich poglądów. Żyjemy w społeczeństwie, które scharakteryzowałabym uczonym, acz wymyślonym przeze mnie na potrzeby m.in. tego tematu, słowem „senioriarchat”. Nazwałam nim odruch, który, w sytuacji różnicy zdań, starszym (lub posiadającym wyższy rodzinny status) podpowiada, że młodsi powinni podążać za ich zdaniem i przykładem, zaś młodszym nakazuje posłuszeństwo tym pierwszym.
Dlatego naginamy się nieraz do próśb i gróźb rodziców i rodziny, a gdy nadchodzą religijne uroczystości, mamy wrażenie zdradzania własnych ideałów, jeśli pozwolimy innym rozporządzać naszym życiem i sposobem świętowania. Na szczęście coraz liczniejsi, potrafią, wzorem wielu kultur laickich (taki tak, senioriarchat charakteryzuje przede wszystkim społeczeństwa mocno oparte na religii), postawić się i żyć wedle własnych przekonań, tym bardziej, iż nieraz okupionych i trudnymi przemyśleniami, i wcześniejszymi niesnaskami rodzinnymi.
Czy jest możliwe świeckie „Boże Narodzenie”?
Co więc zrobić, aby nie pozbawić dzieci najbardziej popularnych w tym kraju świąt, zachowując, jednakowoż, swoje przekonania i twarz przed samym sobą? Zacznijmy od tego, żeby nie „bogować” (to taki odpowiednik „diabolizowania”) Bożego Narodzenia. Samą nazwę z łatwością zastąpić możemy Gwiazdką, która, spieszę wyjaśnić i zróbcie to samo w domu, nie pochodzi bynajmniej od Gwiazdy Betlejemskiej (która była, nawiasem mówiąc, Kometą Halleya), a od pradawnych, słowiańskich i nie tylko, ceremonii, dotyczących przesilenia zimowego. Otóż dawni Słowianie, Rzymianie i inne ludy czcili powrót dłuższych dni, powrót Słońca Niezwyciężonego (rzymskie święto Sol Invictus), na ziemiach polskich zwało się to Zimowe Stanie Słońca. Światło było w okresie świątecznym elementem kluczowym, przejętym, jak masa innych symboli, przez chrześcijaństwo. Nasi przodkowie palili ognie (a Skandynawowie… choinki!), aby pomóc słońcu nabrać siły, skąd, zapewne, mamy dziś takie tradycje jak świece w wieńcu adwentowym czy, na choince. 24.12 zasiadali Słowianie do uroczystej kolacji na cześć boga Kolędy, w momencie, gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda. Gwiazda, czyli światło, które po krótkich dniach zapowiada odnowę przyrody.
Wiele bożonarodzeniowych tradycji, to tak naprawdę tradycje pogańskie!
Warto więc uświadomić dzieciom, że wszechobecne Boże Narodzenie wcale nie musi oddawać czci żadnemu bogu. Jeśli jesteśmy ateistami, to nie będziemy, rzecz jasna, opierać się również na wierze pogańskiej. Jednak wiele znanych tradycji nie odnosi się w ogóle do bogów, a uwypukla zupełnie humanistyczne podejście do codzienności. Dzielenie się opłatkiem to reminiscencja słowiańskiego przypieczętowywania umów (dzielono się wówczas chlebem), także choinka była dawniej symbolem życia (zawsze zielone igły), bombki na niej, to dawne jabłka i orzechy, które ofiarowywali sobie Słowianie w święta, jako podarki - cenne, gdyż niedostępne zimą, owoce.
Rozumiem świetnie, że można mieć ochotę, wręcz symbolicznie, usunąć z rodzinnych tradycji któryś z typowo chrześcijańskich elementów. Choćby po to, aby pokazać dzieciom różnicę między tym, co charakterystyczne dla domu wierzącego, a co dla niewierzącego. Ludzie potrzebują jednoczyć się, ale także i odróżniać. Najczęściej pomijają rodziny ateistyczne żłóbek, gdyż to on najbardziej odwołuje się do chrześcijańskiego aspektu świąt. Podobnie jest z kolędami, których treść pozostaje wybitnie religijna. Dobrym pomysłem wydaje mi się zrezygnowanie, w takim wypadku, ze stołowych obyczajów wigilijnych, czyli niejedzenia mięsa (choć również nie ma pewności, czy nie jest zwyczajem pogańskim) i „apostolskiej” ilości potraw (talerz dla dzisiejszego wędrowca był u naszych przodków talerzem dla ducha osoby zmarłej w danym roku). Tym bardziej, iż z łatwością zastąpimy je własną, domową tradycją - na pewno sprawi dzieciom przyjemność wprowadzenie obyczajów czysto rodzinnych, niepowtarzalnych. Np. wybranie ich ulubionej potrawy, może sięgnięcie do repertuaru słowiańskiego, zrealizowanie zbyt skomplikowanej na co dzień fascynacji kulinarnej z innego kraju czy kultury; a może macie przodków, pochodzących z innych kultur?
Jednym słowem, przeżywanie Gwiazdki na sposób świecki nie jest aż takie skomplikowane i wcale nie trzeba się jej wyrzekać, będąc ateistą. Dzieci zapewne porównają dom np. dziadków, ciotek, koleżanek do własnego, ale to wszystko zacznie się już przed świętami – w adwencie, gdy będą roraty i lampiony. Zatem czas na wytłumaczenie, że każdy czerpie z tych chyba odwiecznych świąt, zmieniających się wraz z czasem i upodobaniami filozoficznymi (religijnymi) ludzi, znajdzie się w ciągu kilkunastu poprzedzających je dni. Wydaje mi się to nawet dość nieskomplikowane. Oczywiście, należy się dzieciom wytłumaczenie, że większość społeczeństwa to katolicy, więc święta te, siłą rzeczy, mają wyraźny religijny odcień. Nauczcie je szanować przekonania dziadków, ale pokażcie, że u Was w domu, panują wasze i, że nie nagniecie się do babcinej wizji (nie musi przecież jeść mięsa, jeśli nie chce). Nie jest jednak Gwiazdka pierwotnie wymysłem chrześcijan (także dawny bóg Mitra urodził się w tym czasie i w prawie identycznych okolicznościach), może więc łatwo stać się okazją do poznania obyczajów przodków (właściwie niereligijnych, jak pisałam wyżej). A przede wszystkim, daje ona dzieciom, dzięki wolnym dniom, wspólnemu spędzaniu czasu, rozmowom i zabawom, to, co najważniejsze w rozwoju – miłość rodziców i najbliższych. I ten humanistyczny, postkatolicki, wymiar Gwiazdki uwpuklijmy w rozmowie z nimi, wytłumaczmy, że dla nas jest ona czasem miłości i obdarowywania się wzajemnie uwagą, także prezentami, bez względu na to, czym była za czasów dawnych Słowian, lub czym jest obecnie w domu ludzi wierzących.